Publikacja posta "Spowiedź materiałoholiczki cz. I" stała się dla mnie kamieniem milowym w cyklu "Po co to kupiłam?!". Po krytycznym przeszeregowaniu mojej masy rzeczy do przeróbki i materiałów odłożonych na wieczne "potem", wyspowiadaniu się Wam z niedoskonałości i pogodzeniu z myślą, że sama zapędziłam się w kozi róg wiem, że podjęcie porządków w praktyce wymaga sporo odwagi i spojrzenia sobie prosto w twarz i portfel. "Czemu to kupiłam?!" to jedno, ale "dlaczego ja to nadal trzymam?!" to drugie. Dziś weźmiemy ten temat na warsztat - przygotowałam schemat działania!


Co do praktyczności torby nie muszę nikogo przekonywać, a wiosenna pora i budząca się do rozkwitu roślinność sama zachęca do podkolorowania garderoby i akcesoriów! Mając to na uwadze powstał tutorial, dzięki któremu bez problemu uszyjesz wodoodporną torbę z impregnowanego papieru Washpapa w pastelowych kolorach. Tylko pomyśl o pasującej do niej kwiecistej sukience, wypadach z kocem i książką na piknik lub do parku, albo o wyjściu po zakup świeżej, pachnącej zieleniny! Torba jest na tyle duża, że sprawdzi się w każdej sytuacji! Przygody czekają, zaczynamy?
Czas wrócić po blogowej przerwie do zajęcia się zalegającym stosem materiałów i ubrań. Tak naprawdę mocno uciekałam od wzięcia tego materiału w swoje ręce w obawie przed "babcinym" efektem. Bo co uszyć z flaneli, aby nie było to piżamą lub koszulą... Co wymyśliłam? Zobaczcie sami!

Jako osoba szyjąca na pewno natknęłaś/eś się na informacje o pojawiających się od czasu do czasu charytatywnych akcjach, wspierających materialnie uszytkami szpitale, hospicja czy fundacje. Sama nieraz włączałam się w tego typu działania i szyłam poszewki na poduszki czy zabawki. Niestety tak naprawdę te pojedyncze apele stanowią niewielką kropelkę w nieustannym morzu potrzeb - warto pamiętać, że swoimi rękami można wspierać potrzebujących cały rok. Uprzedzam - temat jest delikatny i momentami naprawdę trudny.

Nie mam się w co ubrać. Szafa pełna, ale... - znasz to? To do zacerowania, to zbyt krótkie, to niewygodne, tego koloru mam za dużo, w tym źle wyglądam, ale szkoda oddać. W okolicy świąt Bożego Narodzenia spojrzałam krytycznie na masę ciuchów (tych szytych przez siebie też) i musiałam sobie to powiedzieć: po co Ty to trzymasz?! Postanowiłam wypowiedzieć sama sobie wojnę, by w końcu poczuć się dobrze ze sobą. To samo musiało spotkać zachomikowane w pracowni zapasy tkanin i ubrań do przeróbki.
